Parafia Matki Boskiej Królowej Męczenników w Bydgoszczy
MENU

Strona główna

  Varia

Relikwie przygotowane do podróży

 

Relikwie Św. Teresy

 

KSIĘGA GO¦CI

 
WYSZUKIWARKA
 
 
 
 

admin:    wojczak@plusnet.pl
Gadu-Gadu - statusgadu-gadu
 

Życie_Św._Teresy
  Dodano 2005-08-03
 

 ŻYCIE ŚW. TERESY
OD DZIECIĄTKA JEZUS

I NAJŚWIĘTSZEGO OBLICZA

I. Rodzina

1.

Ze względu na pierwsze lata życia Teresy, którą papież św. Pius X nazwał największą świętą naszych czasów, Teresę z Lisieux trzeba by najpierw nazwać Teresą z Alenon. Tam bowiem przyszła na świat i spędziła pierwsze cztery i pół roku. Dla niej to szesnastotysięczne miasto będzie przede wszystkim związane z pamięcią o rodzicach.

2.

Ojciec Teresy, Ludwik Martin był synem oficera armii francuskiej. Jako dwudziestoletni młodzieniec zamierzał wstąpić do kanoników regularnych. Niestety odmówiono mu przyjęcia ze względu na brak znajomości łaciny. Udał się więc do Paryża, aby podjąć naukę. To miasto jednak wydało się młodemu kawalerowi z prowincji współczesnym Babilonem, dlatego po trzyletnim pobycie w stolicy zrezygnował z dalszej nauki i w roku 1850 osiedlił się u swych rodziców w Alenon, obierając zawód zegarmistrza. Spokojny, skłonny do medytacji Ludwik prowadził przez osiem lat pracowite życie. Zaprzestał już studiów nad łaciną, ale jego wiara nie przestała być żywa i czynna: nigdy nie otwierał swego sklepu w niedzielę, codziennie rano uczestniczył we Mszy św., często odbywał nocne adoracje i brał udział w pielgrzymkach. Jego wygląd, jasne oczy, uprzejmość zwracały uwagę kilku dziewcząt, ale Ludwik zdawał się tego nie dostrzegać. Stał się jeszcze bardziej odosobniony, gdy nabył dziwną budowlę, sześcioboczną dwupiętrową wieżę, otoczoną ogrodem zwaną Pawilonem. Przychodził tam często, by rozmyślać, czytać, pracować w ogrodzie. Pani Martin niepokoiła się o Ludwika, miał już przecież 34 lata i nadal był kawalerem. To ona właśnie zwróciła uwagę podczas kursów koronkarskich na młodą i miłą dziewczynę, żywą, mocno wierzącą, niezwykle utalentowaną w sztuce koronkarskiej, z której Alenon słynęło w całej Europie.

3.

3. Maria Zelia Guerin, młodsza od Ludwika o osiem lat, przyszła na świat 23 grudnia 1831 r. w Gandelain blisko Alenon, gdzie ojciec, dawny żołnierz z okresu cesarstwa był zatrudniony w żandarmerii. Otrzymała gruntowne wychowanie chrześcijańskie, ale ze strony matki, chłopki z pochodzenia o dość surowych obyczajach, nie zaznała wiele miłości. Po nieudanych z powodu słabego zdrowia staraniach o przyjęcie do S.S. Miłosierdzia, założyła wspólnie z siostrą Marią Ludwiką, późniejszą wizytką, zakład koronkarski. Była inteligentna i obdarzona niezwykłą energią. Surowe wychowanie pozostawiło u niej pewien niepokój i skłonność do skrupułów.

4.

Zelia i Ludwik znali się przed ślubem zaledwie trzy miesiące. W chwili zawarcia małżeństwa byli już dojrzałymi ludźmi: Zelia miała 27 lat, a Ludwik 34. Ich wspólne życie zaczęło się w zadziwiający sposób. Ludwik zaproponował żonie, by żyli jak brat z siostrą. Zelia - posłuszna, nieświadoma, zgodziła się. Po dziesięciu miesiącach tego zakonnego życia, pod wpływem spowiednika zmienili zdanie. Całkowicie... Mieli dziewięcioro dzieci: siedem córek i dwóch synów.

5.

W domu Zelia odgrywała decydującą rolę. Wprowadzała do niego wiele życia. Była tytanem pracy. Prowadziła zakład koronkarski, który zatrudniał 20 pracownic, a przy tym należała do wszystkich możliwych stowarzyszeń istniejących przy parafii. Należy jeszcze dodać, że przy tym wszystkim, w ciągu swojego krótkiego życia stała się matką dziewięciorga dzieci. Wśród swoich obowiązków macierzyńskich stawiała sobie na pierwszym planie religijne wychowanie swoich dzieci. Od początku starała się zwrócić je do Boga. Małej Teresie wskazuje często niebo, gdzie dążyć powinna. Od dzieciństwa - wyznała Teresa - o niczym nie mówiono jej tak często w domu, jak o niebie. Dlatego Teresa tak wiele mówiła w swoich pismach o niebie. Dla niej było ono realne, gdzie spotka nie tylko Boga, ale i swoich zmarłych braci i siostry oraz rodziców.

6.

Para Martin zawsze rano uczestniczyła we Mszy św. o godz. 5.30. W rodzinie poszczono surowo. Rzeczą świętą były święta liturgiczne i rodzinna modlitwa. Chociaż małżeństwo Martin, dzięki pracy i mądremu zarządzaniu, materialnie było dobrze uposażona (dwa domy i Pawilon), to jednak zostało doświadczone wielu cierpieniami. Czworo z dziewięciorga dzieci, tj. dwóch braci i dwie siostry, zmarło przedwcześnie, Zelia zaś przez wiele lat musiała walczyć z chorobą nowotworową, która w końcu stała się powodem jej śmierci.

II. Teresa

7.

Teresa przyszła na świat 2 stycznia 1873 r. jako ostatnie, dziewiąte dziecko państwa Martin. Ojciec miał już prawie 50 lat, a matka 41. W dwa dni później została ochrzczona i nadano jej imię Maria Franciszka Teresa. Po urodzeniu miała poważne problemy z trawieniem. Ponieważ matka nie mogła karmić jej piersią, została na rok oddana na wieś i powierzona mamce. Pierwsze cztery i pół roku, do momentu śmierci mamy, należą w życiu Teresy do jednych z najszczęśliwszych. Ona sama napisała we wspomnieniach: Jakże byłam wtedy szczęśliwa! Wszystko na ziemi uśmiechało się do mnie (A 11r). Najmłodsza córka była przez wszystkich kochana i rozpieszczana. Była w domu prawdziwym beniaminkiem. Pierwsza spośród rodzeństwa i starsza od Teresy o 13 lat, Maria, była dumna ze swojej chrześnicy, natomiast druga, o rok od niej młodsza, Paulina, która była dla Teresy ideałem z dzieciństwa (A 6r), nazywała ją małym aniołem (CG , p. 97). Paulina napisała o niej w jednym z listów: Jestem pełna podziwu dla tej małej. Wszyscy w domu obsypują ją pocałunkami, to prawdziwa mała męczennica! Ale jest tak przyzwyczajona do pieszczot, że nie zwraca na nie żadnej uwagi: więc Celina, gdy widzi jej obojętną minę, mówi jej z wyrzutem: Można by pomyśleć, że te wszystkie pieszczoty należą się panience!" Trzeba wtedy widzieć jej minę. Teresa uwielbiała swego ojca - jedynego mężczyznę w rodzinie. Ludwik nazywał ją swoją królewną i spełniał wszystkie jej zachcianki.

8.

Te pierwsze szczęśliwe lata z pewnością miały ogromny wpływ na kształtowanie w niej obrazu Boga, który jest miłością. Później będzie jej łatwo uwierzyć, że Bóg ją kocha i że jest jej Ojcem.

9.

Ale to szczęśliwe dzieciństwo kończy się przedwcześnie. Stan zdrowia pani Martin nagle się pogarsza. Okazuje się, że jest chora na raka. Lekarz nie dał jej żadnej nadziei na uleczenie. Pomimo krytycznego stanu, pracowała do końca i starała się ukryć swoją chorobę przed mężem, a zwłaszcza przed dwiema najmłodszymi córkami: Celiną i Teresą. Dodatkowym ciosem dla niej była w tym czasie śmierć jej starszej siostry Maryni, wizytki w Mans, z którą łączyła ją bardzo silna więź, dająca odwagę do przyjmowania cierpienia. Umarła w 28 sierpnia 1877 r., w wieku 45 lat.

10.

Dla Teresy było to pierwsze brutalne spotkanie ze śmiercią: śmiercią własnej matki. Nikt nie domyślał się wówczas, jak głęboko była nią dotknięta, ponieważ przez najbliższe miesiące na zewnątrz nic na to nie wskazywało. Tamtego dnia zakończyła się pierwsza część jej życia.

11.

Rozpoczął się drugi okres, według Teresy, najboleśniejszy spośród wszystkich trzech, obejmujący lata od czterech i pół do czternastego roku życia.

12.

Po śmierci żony pan Ludwik zwinął przedsiębiorstwo w Alen}on i przeniósł się do Lisieux, gdzie zamieszkał w willi Buissonnets. Chciał w ten sposób zapewnić opiekę wychowawczą swoim córkom ze strony Izydora Guerin, młodszego brata zmarłej żony. Córki były zachwycone z tej zmiany, zwłaszcza Teresa. W tym nowym świecie przeżyje 11 lat. Dziewczynka odczuwała całkowitą zmianę atmosfery. W Alencon dom stał przy ulicy. Dziecko widziało wszystko, co się tam działo. Robotnice i klientki wnosiły wiele życia w ciasne pomieszczenia. W Buissonnets króluje cisza. Tutaj odkrywa odmienne, doskonale regularne życie. Po wielkiej żałobie krąg rodzinny zacieśnił się. Nieliczne są odwiedziny - nie znają tu przecież nikogo. W domu panował surowy i regularny rytm życia, przerywany na szczęście niedzielami i świętami. Ojciec, odcięty od swych przyjaciół, mógł oddać się bez przeszkód swemu upodobaniu do samotności. Ze względu na jego siwą brodę i dostojność córki nazywały go Patriarchą. Jego głęboka pobożność, atmosfera jaką stwarzał w willi Buissonnets, czyniły z jego domu prawdziwą szkołę świętości. Teresa nie taiła zachwytów nad mądrością ojca; krewni i duchowni wyrażali wielki podziw dla jego wielkoduszności i odwagi. Izydor Guerin napisał kiedyś do swej siostry Marii, wizytki w Mans: My wszyscy jesteśmy karłami wobec tego człowieka.

13.

Siedemnastoletnia Maria wzięła w swe ręce zarządzanie domem. Pomagała jej w tym szesnastoletnia Paulina, która zajmowała się wychowaniem dwóch najmłodszych sióstr, szczególnie Teresy. Natomiast licząca czternaście lat Leonia została umieszczona na pensji w opactwie benedyktynek.

14.

Wśród tego nowego świata dokonuje się głęboka przemiana Teresy. Powiedziała o sobie: Po śmierci Mamusi moje usposobienie zmieniło się całkowicie; dotąd żywa nad miarę, skłonna do wynurzeń, stałam się nieśmiała i łagodna, zbyt przewrażliwiona. Wystarczyło jedno spojrzenie, a zalewałam się łzami; by mnie zadowolić, trzeba było zupełnie mną się nie zajmować; nie mogłam znieść towarzystwa ludzi obcych, wesołość odzyskiwałam tylko w gronie rodzinnym. Takie usposobienie będzie w niej dominować aż do czternastego roku życia, kiedy to w noc Bożego Narodzenia odzyska, jak sama powiedziała swoje dziecięce usposobienie, nabierając jednocześnie powagi.

15.

Jej podstawową edukacją zajęły się Maria i Paulina. Maria podjęła się lekcji pisania, a Paulina wszystkich innych przedmiotów. Katechizm, a szczególnie historia święta miały u niej pierwszeństwo. Paulina, po swojej matce, wywarła największy wychowawczy wpływ na Teresę, dlatego ta była z nią związana jak z naturalną matką, tym bardziej, że rola Pauliny nie skończy się nawet w Karmelu. Tam, już jako przeorysza, będzie nadal jej duchową matką.

16.

W 1879 r. Teresa odbyła pierwszą spowiedź. Była do niej doskonale przygotowana przez Paulinę. Tak bardzo uwierzyła, że nie księdzu, ale samemu Bogu będzie wyznawać grzechy, że chciała powiedzieć spowiednikowi, że kocha go z całego serca, skoro w jego osobie mówi do niej sam Pan Bóg.

17.

3 października 1881 r. Teresa zaczęła uczęszczać do opactwa benedyktynek jako pół-pensjonarka. Do pensji była starannie przygotowana, umiała więcej aniżeli jej rówieśnice, dlatego została umieszczona w klasie starszych od niej dziewcząt. Jeśli trzy lata spędzone już w Lisieux od chwili przyjazdu z Alencon można zaliczyć do spokojnych i szczęśliwych (A 22r), to pięć lat spędzonych w szkole benedyktynek nazwała Teresa najsmutniejszymi w jej życiu (A 22r). Ponieważ była prawie zawsze pierwsza w klasie pod względem nauki, wysłuchiwała z tego powodu wiele uszczypliwych uwag ze strony opóźnionych uczennic. Teresa, z natury nieśmiała i delikatna, nie potrafiła się bronić, reagowała jedynie płaczem. Na szczęście, gdy starsze dziewczyny atakowały ją, zawsze zjawiała się z pomocą nieustraszona Celina.

18.

2 października 1882 r., mając 9 lat, Teresa przeżyła kolejny dramat: jej druga mama, Paulina, mając już prawie 21 lat, podjęła nagłą decyzję wstąpienia do Karmelu. Teresa dowiedziała się o tym ostatnia i to przypadkiem. Odrodziło to ranę, jaką nosiła po śmierci swojej rodzonej mamy, która jeszcze się nie zabliźniła. Napisała: Wiadomość ta przeszyła moje serce niby miecz... Nie wiedziałam, co to jest Karmel, ale zrozumiałam, że Paulina mnie opuści, by wstąpić do klasztoru, zrozumiałam, że nie będzie na mnie czekać, że stracę zatem moją drugą Matkę!... W jednej chwili pojęłam, czym jest życie; dotychczas nie wydawało mi się tak smutne, ale kiedy ukazało mi całą swoją rzeczywistość, spostrzegłam, że jest nieustannym cierpieniem i rozłąką. Płakałam gorzkimi łzami... (A 26r). Paulina nie zdawała sobie sprawy, jak głęboko zraniła siostrę. Próbowała pocieszyć małą, tłumacząc, czym jest Karmel. Teresa, pomimo swego dziecięcego wieku, zaczynała rozumieć i oświadczyła, że w takim razie ona również wstąpi do Karmelu: Tłumaczyłaś mi życie Karmelu, które ogromnie mi się podobało! Rozważając to, co mi powiedziałaś, poczułam, że Karmel jest tą pustynią, na którą i mnie Pan Bóg wzywa, bym się na niej ukryła... Przeświadczenie o tym było tak mocne, że usuwało z serca wszelką wątpliwość. To nie było marzenie dziecka, które łatwo daje się innym pociągnąć, ale pewność wezwania Bożego; chciałam pójść do Karmelu nie ze względu na Paulinę, ale dla samego Jezusa. Już wtedy, w wieku 9 lat, poprosiła Matkę Marię Gonzagę o przyjęcie do zakonu. Przeorysza odpowiedziała, że nie przyjmują małych dzieci.

19.

Pod koniec roku 1883 Teresa zaczęła odczuwać stałe bóle głowy. 25 marca 1883 r. w Wielkanoc zapadła na dziwną chorobę, której nikt nie mógł rozpoznać. Chora miała nerwowe drgawki, po których następowały ataki strachu i halucynacji. W chwilach największego nasilenia choroby, ciało Teresy było całkowicie powykręcane. Choroba przeszła w tak ciężki stan, że według ówczesnych możliwości medycyny, Teresa nie powinna była wyzdrowieć. Cała rodzina wraz z karmelitankami modliła się za nią, a w Paryżu w sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej odprawiano nowennę Mszy św. w jej intencji. W dniu Zesłania Ducha Świętego, 13 maja 1884 r., w czasie trwania nowenny do Matki Bożej Zwycięskiej, Maria, Celina i Leonia modliły się w pokoju Teresy przed figurą Maryi. Wtedy to Maryja uśmiechnęła się do Teresy i w tej chwili chora całkowicie odzyskała zdrowie. Teresa samą chorobę interpretuje następująco: Pochodziła ona zapewne od szatana, wściekłego z powodu wstąpienia Pauliny do Karmelu; chciał się zemścić na mnie za to, czego w przyszłości miała pozbawić go nasza rodzina. Natomiast uzupełniając jej teologiczną interpretację wiedzą medyczną, z pewnością należy stwierdzić, że ta choroba psycho-somatyczna, to dalszy ciąg szoku afektywnego po śmierci mamy, a odnowionego odejściem Pauliny. Teraz jeszcze delikatniej obchodzono się z nią, albowiem każdy sprzeciw wobec niej, każde gwałtowne przeżycie mogły spowodować nawrót choroby.

20.

Rok 1884 wiąże się z wielkim wydarzeniem przystąpienia do I Komunii św. Teresa przygotowywała się do niej, skrupulatnie wypełniając wszystkie zalecenia Pauliny i biorąc je dosłownie: Codziennie staram się wykonać jak najwięcej praktyk i robię wszystko, co w mojej mocy, by nie stracić żadnej okazji - napisała do Pauliny. Efektem tego jest 1949 wyrzeczeń w przeciągu 2 miesięcy, tj. przeciętnie 28 na dzień. Powtórzyła 2773 razy wezwania zasugerowane przez siostrę, czyli 40 wezwań dziennie. W swoim notesie zapisała tematy poruszane przez księdza Domin w czasie trzydniowych rekolekcji przed Komunią. Są one wymowne i świadczą o wielkim wówczas wpływie jansenizmu na duchowość chrześcijańską: piekło, śmierć, Komunia świętokradzka, sąd ostateczny. Ks. Domin mocno nas nastraszył. W czasie tych rekolekcji jedna czy druga miała wrażenie, że zaraz umrze. Łaską Bożą było to, że umarła przeorysza, co spowodowało, że ks. Domin przestał głosić Słowo Boże, gdyż musiał zająć się pogrzebem (GG 16). Na szczęście w dniu samej Komunii, 8 maja 1884 r., jedenastoletnia Teresa potrafiła otrząsnąć się z lęku, jaki wzbudził w nich kaznodzieja, czy też rachunkowości proponowanej przez Paulinę i całkowicie poddać się działaniu Eucharystii. Było to dla niej wspaniałe przeżycie, które tak opisała we wspomnieniach: Ach! jakże słodki był dla mojej duszy pierwszy pocałunek Jezusa!... Był to pocałunek miłości, czułam, że jestem kochana, i sama również mówiłam: "Kocham Cię, oddaję się Tobie na zawsze". Nie było żadnych próśb, zmagań, ofiar; już dawno Jezus i biedna mała Teresa spojrzeli na siebie i zrozumieli się... Tego dnia nie było tu już spojrzenie, ale zjednoczenie; nie było już dwojga; Teresa znikła jak kropla wody w głębiach oceanu. Pozostał sam Jezus; On był Mistrzem, Królem. Ta łaska umocniła ją w jej słabości: rozłąka z matką czy Pauliną już jej nie przerażały. Przyjmując Jezusa, przeżywa jednocześnie komunię z matką i Pauliną w Karmelu.

21.

W rok od I Komunii św. dzieci przystępowały do tzw. drugiej Komunii. Rekolekcje były prowadzone przez tego samego księdza, co uprzednio. Tym razem mówił o grzechu śmiertelnym. To, o czym mówił nam ksiądz, było przerażające. To rozpoczęło w niej straszliwą chorobę skrupułów: Trzeba samemu przejść przez to męczeństwo, by je należycie zrozumieć. Niemożliwością byłoby dla mnie wypowiedzieć, co przecierpiałam w ciągu półtora roku... Przedmiotem jej skrupułów było przeświadczenie, że udawała chorobę, z której wyzwoliła ją Najświętsza Maryja Panna oraz że nie dotrzymała obietnicy zachowania tej łaski w sekrecie.

22.

Eucharystia odgrywała w jej życiu wielką rolę. Gdy po raz drugi przyjęła Komunię św., we Wniebowstąpienie 1884 r., powtarzała cały czas za św. Pawłem: To już nie ja żyję, to Jezus żyje we mnie (A 36r). Powoduje w niej coraz większe pragnienie cierpienia. Podczas Komunii modliła się słowami Naśladowania: O Jezu! słodyczy niewysłowiona, zmień dla mnie w gorycz wszystkie pociechy ziemi. Napisała: Cierpienie pociągało mnie, zachwycało mnie swoim urokiem, choć dobrze go jeszcze nie poznałam (A 36r; 11 lat!).

23.

Gdy 15 października 1886 r. Maria wstąpiła do Karmelu, kryzys wewnętrzny osiągnął swój szczyt. Teresa nie mając już komu się zwierzać z dręczących ją skrupułów, chwyciła się ostatniej deski ratunku. Zaczęła modlić się do swoich małych braci i sióstr, zmarłych przed jej urodzeniem: Zwracałam się do nich z dziecięcą prostotą, przypominając im, że jako najmłodsza w rodzinie byłam zawsze najbardziej kochana, najbardziej pieszczona przez siostry. (...) Ich odejścia do nieba nie uważam za dostateczną rację, bo o mnie zapomnieli; przeciwnie, mając możność czerpania ze skarbów Bożych, winni mi uprosić pokój i pokazać mi, że w niebie potrafią jeszcze kochać. Na odpowiedź nie musiała długo czekać. Została całkowicie uwolniona ze swoich skrupułów.

24.

Teraz przyszła kolej na ostatnie, definitywne uzdrowienie. Choć skrupuły zniknęły, to jednak nadal jest nadmiernie wrażliwa. Płacze z powodu wszystkiego, a później płacze, że wcześniej płakała. Jak z takim charakterem zamierzała wstąpić do Karmelu, gdzie św. Teresa z Awili wymagała od swych sióstr męstwa i odwagi? Trzeba było cudu, który wydarzył się w noc Bożego Narodzenia 1886 r. Teresa nazwała go swoim całkowitym nawróceniem.

25.

Na Boże Narodzenie panował w domu zwyczaj składania podarunków podkładanych w bucikach pod kominkiem. Teresa liczyła już czternaście lat. W tę noc, po Mszy św., gdy Teresa wchodziła po schodach, usłyszała, jak zmęczony ojciec powiedział do Celiny: Całe szczęście, że w tym roku będzie to wreszcie ostatni raz. Już pojawiły się łzy w jej oczach, już wydawało się, że cały nastrój wieczerzy zniknął, gdy nagle Teresa opanowała się, zeszła z góry i rozpakowała prezenty, jakby nic się nie stało. W jednej chwili Jezus dokonał dzieła, jakiemu nie mogłam sprostać przez dziesięć lat. Tej nocy narodziła się inna Teresa Martin. Jezus tak mnie przemienił, że sama siebie nie poznawałam. Bóg wyprowadził ją ze złego stanu, który trwał przez wiele lat, i którego najbardziej dramatycznymi momentami była jej dziwna choroba i nasilenie się dręczących ją skrupułów. Płaczliwość, marzycielskość i zachcianki słabej woli nie były jej prawdziwą naturą. O wielkości przemiany, prawdziwym cudzie niech świadczy fakt, że już w piętnaście miesięcy później ta jeszcze do niedawna płacząca dziewczynka stanie się jedną z córek św. Teresy z Avila, u których Reformatorka Karmelu nie znosiła słabych charakterów.

26.

Tu rozpoczął się trzeci okres jej życia, najpiękniejszy spośród wszystkich, najbardziej obfitujący w łaski Nieba (A 45v)

27.

Rok 1887 to czas wielkiego rozwoju pod każdym względem: fizycznym, intelektualnym i duchowym. Wtedy to modliła się o nawrócenie Pranziniego, którego nazwała swoim pierwszym dzieckiem (A 45v/46v).

28.

Rozpoczęła starania o przyjęcie do Karmelu. Pojawiło się wiele przeszkód, po ludzku niemożliwych do pokonania. Z ojcem nie było oczywiście trudno ci. Jego pozwolenie otrzymała bez trudu. Bez trudu nie znaczy, że ta decyzja go nie kosztowała. Powiedział: Jest dla mnie wielkim zaszczytem, że Bóg domaga się, abym Mu oddał wszystkie moje córki Była to już czwarta córka, która go opuszczała, Leonia bowiem wstąpiła w lipcu tego roku do wizytek w Caen. (Wystąpi po pół roku. Wcześniej była już u klarysek, ale była to nieudana próba. Ta druga próba naruszyła jej zdrowie i psychikę. Pani Martin bez pomocy cudu nie widziała jej we wspólnocie zakonnej. Jej powołanie zrealizowało się dopiero po śmierci Teresy, u wizytek w Caen i był to chyba ten cud, o którym mówiła pani Martin).

29.

Następnie należało uzyskać aprobatę ze strony stryja Guerin, który od śmierci pani Martin był prawnym opiekunem Teresy. Ten się nie zgodził, mówiąc: Jesteś za młoda, aby prowadzić życie filozofów. Jednak pod wpływem Pauliny, wtedy już siostry Agnieszki, która napisała do niego list z Karmelu, ostatecznie ustąpił.

30.

Proboszcz parafii, pod którego jurysdykcją były karmelitanki w Lisieux, też zdecydowanie się nie zgadzał, podając taki sam powód: wiek. Ale swoją ostateczną decyzję uzależnił od biskupa.

31.

Należało zatem udać się do biskupa. On też się nie zgodził i tak rozpoczęła się pielgrzymka do Rzymu w celu uzyskania aprobaty papieża. Teresa przedstawiła Leonowi XIII swoją prośbę, który po prostu stwierdził, że jeśli Bóg tego zechce i przełożeni się zgodzą, to na pewno zostanie karmelitanką. Odpowiedź pozornie negatywna, uświadamiała jednak, że w powołaniu Pan Bóg ma inicjatywę i jeśli rzeczywiście wzywa, to zrealizuje swój zamiar. Teresa powracała z uczuciem porażki. Powiedziała wtedy: Uczyniłam wszystko, co mogłam uczynić, pozostaje mi w tej chwili czekać, aby Jezus dokonał tego, co chce uczynić On sam. Tymczasem krótko po powrocie Teresa otrzymała pozwolenie od biskupa na wstąpienie do Karmelu.

32.

9 kwietnia 1888 r., skończywszy 15 lat, Teresa przekracza klauzurę Karmelu w Lisieux. Rozpoczął się ostatni etap jej życia trwający 9 lat. Wstąpiła do Karmelu bez żadnych złudzeń. Już na samym początku doświadczała wielu cierpień: zimno, trudności życia wspólnotowego, oschłość w modlitwie. Jednak największe jej cierpienie na początku życia zakonnego i zresztą całego jej życia to choroba umysłowa jej ojca, wskutek czego musiał być umieszczony w szpitalu psychiatrycznym. Pozostawał tam przez trzy lata. Arterioskleroza zakłócająca równowagę jego władz była upokorzeniem dla niego samego i dla córek. W Lisieux mówiono, że jeśli pan Martin stanie się obłąkany, to z powodu jego córek, które zostały zakonnicami, a szczególnie Teresy, najmłodszej i najbardziej kochanej. Do końca ojcem opiekowała się Celina. Zmarł w wiejskiej posiadłości La Musse 29 lipca 1894 r. mając 70 lat. Teresa uważała go za świętego: Kiedy myślę o świętym, patrzę na mojego tatę. Znający dobrze rodzinę Martin, o. Pichon SJ, oświadczył kiedyś córkom: Moje dzieci, wszystko, czym jesteście, zawdzięczacie swoim rodzicom. Teresa zaś powiedziała: Bóg dał mi ojca i matkę bardziej godnych nieba niż ziemi. W roku 1994 został zakończony proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym rodziców Martin i papież ogłosił ich Czcigodnymi.

Teresa wstąpiła do Karmelu 9 kwietnia 1888 r., a 10 stycznia następnego roku otrzymała habit zakonny. Od pierwszego dnia pobytu w klasztorze Teresa realizowała, poprzez ciągłe wyrzeczenia, swoją "małą drogę" miłości: modliła się, umartwiała, składała ofiary, ćwiczyła się w pokorze, prostocie ewangelicznej i zawierzeniu Bogu. Jako mistrzyni nowicjuszek uczyła przykładem swoje podopieczne.

W Uroczystość Trójcy Przenajświętszej 1895 r. Teresa, w obecności Celiny, oddała się Miłości Miłosiernej, po czym przeżyła jedyne w swym życiu duchowym doświadczenie mistyczne - została "przeszyta ognistą strzałą" i ogarnęła ją niewysłowiona słodycz. Jej ofiara została przyjęta, ale zaraz potem powróciło znajome poczucie ułomności ducha.

W Wielkim Tygodniu 1896 r. Teresa zaczęła kasłać krwią, później zaczęły ją nękać: suchy kaszel, ataki gorączki i duszności - była to gruźlica, która zdążyła już naruszyć jej płuca. W tym okresie stawiała czoła próbom duchowym, które przerastały to, co działo się z jej organizmem. Szła ku śmierci świadomie, pragnęła jej i nie była to u niej ucieczka od życia, ale stan miłości, gorące pragnienie nieba i spotkania z Jezusem. Wierzyła zresztą, że dopiero po śmierci rozpocznie się prawdziwa jej misja szczególniejszej orędowniczki dla tych, których ziemska wędrówka jeszcze się nie skończyła: "Czuję, że posłannictwo moje rozpocznie się, posłannictwo wszczepiania w dusze miłości Boga; takiej miłości, jaką ja Go miłuję... nauczania ludzi małej drogi. NIEBEM MOIM BĘDZIE CZYNIĆ DOBRZE NA ZIEMI. (...) PO MOJEJ ŚMIERCI SPUSZCZAĆ BĘDĘ NA ZIEMIĘ DESZCZ RÓŻ".

Umarła w wielkich cierpieniach 30 września 1897 r. zostawiając po sobie jako zapis refleksji duchowych: rękopisy autobiograficzne, listy, poezje, modlitwy i notatki oraz rady i wspomnienia.

Papież św. Pius X nazwał ją "największą współczesną świętą", a Pius XI beatyfikował ją w 1923 r. i kanonizował w przyspieszonym tempie 17 maja 1925 r., a następnie w dwa lata później ogłosił Patronką Misji na równi z wielkim apostołem św. Franciszkiem Ksawerym. Wtedy św. Teresę otoczył "huragan chwały" i stała się jedną z najbardziej adorowanych świętych Kościoła. 19 października 1997 r. w czasie uroczystej Mszy św. odprawionej na placu Św. Piotra w Rzymie Jan Paweł II ogłosił św. Teresę od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza Doktorem Kościoła.

 

     PARAFIA  MATKI  BOSKIEJ  KRÓLOWEJ  MĘCZENNIKÓW