Parafia Matki Boskiej Królowej Męczenników w Bydgoszczy
MENU

Strona główna

  Varia

DROGA_KRZYŻOWA
  Dodano 2005-12-02

DROGA KRZYŻOWA

(wg Marii Harsdorf – Bromowiczowej)

I Stacja:

(Potępienie na Krzyż)

Na schody rzymskiego pałacu motłoch się zewsząd ciśnie. Mało im cierni, biczów – niechaj na Krzyżu zawiśnie. Nienawiść wyje szałem, On jest tu, w pobliżu. Nie ujdzie zemsty krwawej – ukrzyżuj Go, ukrzyżuj. Gdzie są ci, co ich karmił chleb z Jego Rąk jak manną, gdzie są ci, co Mu nieśli radosnych palm Hosanna? Gdzie chromi, którzy chodzą, gdzie ślepi, którzy widzą? Dziś wszyscy znikli w tłumie, dziś Mistrza już się wstydzą. Cisną się aż na schody wezbrane złością tłumy. A On jest cichy, bezbronny, bez śladu gniewu, dumny. „ Mój Ojcze przebaczenia, bo nie wie lud, co czyni – ludu mój ludu – cóżem ci zawinił…”. I stoi w ran purpurze najświętszy z ludzkich synów z trzcinowym berłem u dłoni, w koronie z Krwi rubinów. A słońce razi oczy w bolesnym cierniu powiek. Ciernie ściskają

Głowę, Krew płynie – oto Człowiek!
Jezu, ubiczowany szałem i złością świata,
Jezu, na śmierć skazany niewinnie przez Piłata,
Jezu, do Ciebie naród polski z bólem wyciąga dłonie,
Jezu, błagamy Cię przez te ciernie, co ranią twoje skronie,
Jezu, błagają Cię o litość ci nowi polscy Święci,
Jezu, błagamy Cię przez Dachau, Ravensbruk i Oświęcim,
Jezu, błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje serce czyste
Bądź z nami Jezu Chryste, bądź z nami Jezu Chryste,
Któryś za nas cierpiał Rany – Jezu Chryste zmiłuj się nad nami (3x)

I Ty któraś współ cierpiała Maryjo, Matko Bolesna przyczyń się nami.

II Stacja:

(Podjęcie Krzyża)

I przyjął Jezus Krzyż na swoje Ramiona. Dalekie słowo stało się olbrzymie, straszne, bliskie. A w świątyni na dwoje rozdarła się zasłona i słońce po niebie krwawym rozdarło się ogniskiem. Wiatr suchy przez pustynię tchem żaru się przedziera i pyta chwil trwożnych i pyta gwiazd przelękłych, kogo na śmierć prowadzą – Proroka, Bohatera? Lecz gwiazdy na twarz padły a chwile w prochu kryły. Tylko droga ku Golgocie stanęła nieustępliwa, piaszczysta, sucha, w gałąź skrzepła i kamieniami twarda. Tylko się ponad miastem skłębiła przestrzeń siwa a w chmury grzmot uderzył jak tępy cios oskarda. A Jezus Krzyż swój przyjął - w ramiona stęsknione. Czekałem na Ciebie, witam Cię w radości. To nic, że Krwi struga płynie przez Ręce zranione. Niech ludzie ujrzą przez nie głębię Mej Miłości. To nic, że ciężar Krzyża do kości ramię tłoczy, że ból rozdziera Ciało, szarpie je do omdlenia, że Krew spod cierni tryska i mgłą zalewa oczy. Bo wy pójdźcie za Mną, Krzyż mój powiedzie Was do Zbawienia.

O cudzie Miłości Jezu Krzyż biorący, woli Ojca poddany, w cierpieniu radosny. My idziemy za Tobą przez ten piach gorący gdzie nie dały Ci cienia ni wierzby, ni sosny. Idziemy za Tobą niosąc nasz krzyż krwawy i błagamy, ucz nas Ty o Mistrzu Boski jak kochać cierpienie nie dla glorii, sławy. Jak kochać codzienne nasze, krzyże, troski? Błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce czyste bądź z nami Jezu Chryste, przemień nas Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał Rany – Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!

III Stacja:

(I upadek)

Słońce straciło litość, przyroda się pali, w ogniu spłonął widnokrąg niby dym na wietrze. Padło pchnięte upałem sine miasto w dali. Żarzy się głaz i ziemia, żarzy się powietrze. Oddycha prędkim żarem niebo w dół zawieszone, zwiędły najtrwalsze trawy w spopielałej łące A tu Krzyż tłoczy ciało straszliwie zranione. Krew, ból i żar się zrosły w majaki płonące. A zawzięła się droga piaszczysta, droga długa, mozolna i kręta, że nie ulży nic Jego Męce, nie użyczy oliwek cienia. Że będzie szła bez wytchnienia i długa i zła i zawzięta. Aż padnie na nią krwią zlany wśród śmiertelnego znużenia. Wtedy gorącym piachem całować będzie Jego stopy i tulić Jego Ręce i chłonąć krew czerwoną. A potem pójdzie wiernie aż na śmierć w Jego tropy byle ją też pokochał jak duszę nawróconą. O cudzie miłosierdzia, Jezu padający po dźwignij nas z upadku, podźwignij nas z rozpaczy. Błagamy Cię przez ból Twój i przez ten piach gorący i przez Tę Krew szkarłatnico ślady Twoje znaczy. O podnieś nas na duchu, poderwij w błękity, umocnij nasze loty i w Słońce wznieś nas Panie. Ucz nas, że choć upadniemy, lecz ślad Twój wiedzie nas na szczyty. Że choć dziś śmierć i męka, lecz jutro zmartwychwstanie. Błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce czyste bądź z nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał ran Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.

IV Stacja:

(Matka)

Odwraca się żal za Tobą i sama Miłość patrzy, na tom Ci płaszcz ten tkała w ścieg drobny, w ścieg najgładszy. O jak krwią przesiąkł na Tobie ten płaszcz mą ręką tkany. Syneczku mój jedyny, Syneczku mój kochany. Stoję boleści pełna, boleścią wskroś przeszyta Ty żeś to Kwiatku wonny coś w Nazaret rozkwitał? Spójrz na mnie jak w dzieciństwie tak słodko i błękitnie. Niech jeszcze raz Twa czułość różą mi w sercu zakwitnie. Niech jeszcze raz napełnię Tobą oczy. O jak ten Krzyż okrutnie ramiona Twoje tłoczy, o jak te ciernie ranią Twe czoło bez litości. Syneczku mój Jedyny, najsłodsza moja Miłości. O Matko, przez to straszne z Syneczkiem spotkanie, kiedy pobladła z bólu wyciągasz w dal ramiona pociesz tych, którzy patrzą na bliskich konanie, pociesz tych, których dusza śmiertelnie zraniona. Przez Matkę Twą błagamy i przez Jej serce czyste bądź z nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany…

V Stacja:

(Szymon)

Zmuszono Go, by Krzyż niósł ów straszny dzień pamiętny. Musiał porzucić pracę a dźwigać znak hańbiący. Poszedł, więc z buntem wściekłym. Ponury, zły, niechętny. Z myślą by uciec prędko, bez żalu nad Cierpiącym. I byłby poszedł darmo skwaszony i ponury, i byłby nic nie wiedział, że szczęście swe napotkał, lecz oto raz przypadkiem podnosi wzrok do góry i widzi Twarz Jezusa, Twarz Boga jasną, słodką. Zadrżał ze szczęścia, z bólu, do głębi wstrząśnięty. Zajrzały mu w głąb duszy te Oczy świetliste. O, to nie jest zbrodniarz, to Prorok, to święty, który go na Gody wiedzie wiekuiste. I nagle Krzyż przestał mu ramiona tłoczyć, znikło słońce i upał, i wstyd i zmęczenie. Byle raz jeszcze spojrzeć w te Oczy i ujrzeć w nich swą Miłość, swe Światło, Zbawienie. Biedne serce ludzkie tuli się do Krzyża i dźwiga miłośnie ów ciężar niezmierny. Bo On ich dwu łączy, bo On ich dwu zbliża. A za nim on pójdzie wszędzie, jak pies wierny. O biedny Szymonie, człowieku, człowieku... Przez Krzyż do Jezusa tak nagle zbliżony. Przeszło od tej chwili tyle lat i wieków tylko człowiek pozostał ten sam, niezmieniony. Błagamy Cię przez Krew Twą i przez Twe Serce czyste, przemień nas Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany …

VI Stacja:

 (Weronika)

Stała przy drodze z chustą w ręce i sama blada jak chusta. Przycisnęła w piersi drżące serce. Do krzyku otworzyła usta. Ty żeś to Panie, Ty żeś w tej strasznej poniewierce? O, strasznych ran nie zliczę o, kropel krwi nie zliczę. Twojeż to Panie cudne przez ból zmienione oblicze. O, nic już niema dla mnie na świecie oprócz Ciebie. Ty jesteś dla mnie wszystkim na ziemi i na niebie. Za nic żołdacy i tłuszcza i za nic razy, krzyki. Nic w pędzie nie powstrzyma spłakanej Weroniki. Miłość bólem rozpędzona wszystko złamie i pokona. Biegnie do stóp swego Pana, pada przed nim na kolana.. I stało się, wokoło pusto a ona mu swą chustą Twarz ociera, Krew zbiera w płótna biały zwój. Ludzie wnet ich rozdzielili, żołdacy ją w tłumie zbili. Ale ona zapłakana, Krwią wyryte ryzy Pana – wzięła w zawój swój. A Aniołowie przez niebo lecący, uradowali się hen w górze, bo serce jej stało się Bogu pachnące jak serce rozkwitłej róży. Przez chustę Weroniki i przez jej serce czyste bądź z nami Jezu Chryste, bądź z nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany…

VII Stacja:

(II upadek)

Śmiertelnie znużone stopy plączą się bezładnie, w szkarłatnej mgle świadomość i rzeczywistość znika. Jezus bez sił, omdlały – już sobą nie w ładnie. Opuszcza Krzyż, w znużeni chyli się w dół, potyka. Dokoła wyje szałem żołdaków złych gromada. Usta są pełne przekleństw i pełne złości gardła. A Jezus iść nie może, na kamień ciężko pada. Lecz litość w sercach ludzi na zawsze dziś zamarła. Sypią się straszne razy, padają słowa twarde a Jezus padł na drogę jak na śmiertelne łoże. Choć szarpią go sznurami, rzucają w twarz pogardą Skazaniec Krwią zalany podźwignąć się nie może. Jezu padający zechciej nam być przykładem a Twoja moc w upadku niech siłę nam być raczy. Jezu powstający – podźwignij nas z rozpaczy. Błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce czyste bądź z nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany…

VIII Stacja:

(Niewiasty Jerozolimskie)

Szedł Jezus Krzyż swój niosąc i był już za miastem i zabiegły mu drogę spłakane niewiasty. Jest miłość, która serce zachwytem bólu orze, jest rozpacz, co tnie duszę stalowym nożem. Ujrzały, więc niewiasty Jezusa we Krwi, w Męce i jękiem łez ku Niemu jęły wyciągać ręce. I ciśnie się ku Niemu spłakanych Niewiast rzesza a On niepomny Siebie żegna je i pociesza. O Panie coś pocieszał jerozolimskie córy i błogosławił w śpiące w ramionach matek dziatki ulituj się nad nami, racz spojrzeć na nas z góry. Przez wszystką dobroć Twoją – przyjdź pociesz polskie matki. Przez matek łzy błagamy, przez matek łzy rzęsiste bądź z nami Jezu Chryste, bądź z nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany……

IX Stacja:

(III upadek)

Miłości cudowna i nieubłagana jak bezwładność silna i jak przeznaczenie. Miłości, co rzucasz znów w proch mego Pana, co siłą Go tłoczysz w płonące kamienie, czemu Jego własnym, okrutnym wyrokiem karzesz Mu paść na drogę krwawą po raz trzeci. Ciemnością Go poisz pod niebem wysokim. Miłość, co straszny kształt Krzyża oblekła. Miłość, co w radości na krwawą śmierć czeka. Miłość, jak Bóg mocna, Jezusa urzekła i pchnęła Go w mękę miłość do człowieka. Ona aż trzy razy upaść Mu kazała i kamieniem legła w poprzek drogi zdradnie. Bo ona dobrze nędzę znała. Wiedziała, że człowiek nieraz w grzech upadnie a wtedy pomocy i siły mu trzeba by nie mdlał z rozpaczy omdlały i blady. By ufnie źrenice podniósł do nieba. Tą siłą nam będzie Jezusa upadek. Błagajmy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce czyste bądź z nami Jezu Chryste, bądź nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany……

X Stacja:

(Odarcie z szat)

W piersi pustka bezładna – duszno, tchu nie staje. I słońce stanęło jak zastygłe w złocie. Motłoch rozlał się tłumem poprzez dróg rozstaje. Jezus doszedł do celu, stanął na Golgocie. Aniołowie klękli aż martwi ze zgrozy, zakryły się kirem cztery świata strony. Płaszcz z Jezusa zdarto, zerwano powrozy. Pan Nieba i ziemi stanął obnażony! Jezu Twoja Miłość dreszczem nas przenika, Ziemia już nas nie męczy, ciąży nam jak ołów doczesność. I ciało i oziębłość znika. Chcemy lecieć w Niebo na skrzydłach aniołów. Tyś dla nas się wyrzekł z wszystkiego na świecie. Miłość Ci kazała nawet szaty zerwać. Niech ta Miłość ogień w sercach naszych nieci, my też od ziemi chcemy się oderwać. Porwani miłości Jezusowej siłą odrzućmy precz szaty – doczesne odzienie i rozwiążmy bytu zagadkę zawiłą, przez pryzmat wieczności spójrzmy na cierpienie. Błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce czyste bądź z nami Jezu Chryste! Któryś za nas cierpiał rany……

XI Stacja:

(Ukrzyżowanie)

Huk młotów, krwi strumienie, znów stukot bez przerwy gwoździe drążą ciało, miażdżą mięśnie, kości. Ból rozdziera żyły, rwie ścięgna, tnie nerwy. Jezu Krzyżowany, gdzież kres Twej Miłości? Czyż nie mogłeś taniej kupić Odkupienia? Jedną Łzą, Krwi kroplą zbawić całą ziemię. Chciałeś nas odkupić morzem krwi i cierpienia. Bo im większa Miłość tym większe jej brzemię. Chciałeś nam się rozdać tak hojnie, królewsko byśmy zrozumieli, jaka cena Nieba. Szczęścia się nie kupi jedną, łatwą łezką a za zmartwychwstanie Krwią zapłacić trzeba. Błagamy Cię przez Krew Twoją i Twoje Serce czyste bądź z nami Jezu Chryste! Któryś za nas cierpiał rany…
 


XII Stacja:

(Śmierć na Krzyżu)

Na cichły wichry, nieba się rozdarły, Krzyż rozpiął nad ziemią potężne ramiona. Niebo, ziemia, lądy ze zgrozy zamarły. Oto na Krzyżu Jezus Chrystus Bóg i Nieśmiertelność kona! Dopełnia się ofiara modrej, betlejemskiej nocy, gdy Bóg stał się Człowiekiem, a Ciałem – Słowo Boże. Wszystko się wykonało, co było w Bożej Mocy. Bóg ludziom oddał Siebie, cóż więcej dać nam może? Jezus jest samotny, bolesny, rozpięty na Krzyżu a przecież dokoła pełno świadków tej straszliwej sceny. Matka z uczniem najmilszym stanęli w pobliżu, u stóp lśnią złote blaski włosów Magdaleny, serca ich nieprzytomne z bólu i rozpaczy, serca, co ukochany Mistrza najgoręcej. Czemu Magdaleno tak po ludzku płaczesz? Wasz żal, łzy i bezradność to dziś ból więcej. O, jakże człowiek bywa straszliwie samotny, daleki wśród bliskich, bezradny wśród drugich. Sam musi przejść granicę – śmierć próg bezpowrotny. W tej godzinie konania przeraźliwie długiej idzie śmierć – wyzwolenie i zbawienie człowieka. Wiedziałem, że tu przyjdziesz, jak mgła nieodgadła, czekałem na ciebie, cały świat czekał a śmierć pod stopy Stwórcy z pokorą upadła O ileż światła niesiesz w swojej głębi ciemnej. Nieś duszę Moją w otchłań jak Matka stęskniona a światem dreszcz wstrząsnął, grzmot, wulkan podziemny. Oto na Krzyżu Jezus Chrystus – Bóg i Nieśmiertelność – skonał.

Jezus zejdź do więzień i na pola bitwy tam tłum dusz Cię czeka z tęsknotą, olbrzymi. Jezu, całym żarem i siłą modlitwy błagamy dziś Ciebie za konającymi. Błagamy Cię przez Krew Twoją i Twoje Serce czyste bądź z nami Jezu Chryste! Któryś za nas cierpiał rany…..

XIII Stacja:

(Zdjęcie z Krzyża)

Wiatr w przelocie skonał chyżym, przeniknęła ziemię zgroza. Krzyż na skale a pod Krzyżem stała Mater Dolorosa. Magdalena w łzach tonie, w rozplotłych warkoczach w prochu ziemi leży. Matka stoi, patrzy, bez jednej już łzy w oczach. Nie płacze już i nie szlocha – tylko trwa i wierzy! Ona duszą wybraną nad innych wyrosła, jest Matką Jezusa, lecz i Matką Świata. W boleści stoi silna, odważna, wyniosła. Bo duch Jej w niepojęte wyżyny ulata. W szeroko otwartych oczach łez rozpaczy nie ma. Pójdźcie, patrzcie tak jak moja boleść. Wzrok Jej w gwiazdach odczytał – Zbawienia poemat. Więc jak Syn odważnie pełni Ojca wolę. Tam gdzie wiara kona serce buntem drży. Matko umęczona stań się wiarą – Ty ! I przez śmierć Jezusa i przez Jego Duszę wędrującą trzy dni wśród mroków otchłani wejrzyj na cierpiących w czyśćcowej posusze, wybaw dusze z czyśćca, błagamy Cię Panie! Wieczny odpoczynek i Światło wiekuiste daj im Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany…..

XIV Stacja:

(Złożenie do Grobu)

Owinięto Go w całun, w długie białe płótno. Wydarto Go z objęć Matki Boleściwej. Już nie ma Jezusa – są zwłoki nieżywe. Jest smutno, bardzo smutno, ale jest pociecha, – choć dusza się smuci. Miłość do Jezusa aż na śmierć urzekła, ta miłość silniejsza od śmierci i piekła. Ta Miłość nam Go wróci. Czekajcie, gdy jutrzenka wzleci mgłą poranną Dzień Niedzielny różą od gwiazd się rozpali nadejdą do Grobu niewiasty z oddali i cud Zmartwychwstania wyrośnie Hosanną. Jezus śmierć zwycięża, w triumfie i chwale, aniołowie zwijają długie, białe płótno. I już łez nie będzie, już nie będzie smutno. Na kwiatach Grobowca zaperli się rosa wrzask po niebie tęcza rozleje świtanie. Jezus Zmartwychwstały – wstępuje na Niebiosa. Alleluja, Alleluja, Alleluja – wierzcie Jam jest Zmartwychwstanie! Przez Cud Zmartwychwstania – w Światło Wiekuiste prowadź nas Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany – Jezu Chryste zmiłuj się nad nami

     PARAFIA  MATKI  BOSKIEJ  KRÓLOWEJ  MĘCZENNIKÓW