I Stacja:
(Potępienie na Krzyż)
Na schody rzymskiego pałacu motłoch się zewsząd
ciśnie. Mało im cierni, biczów – niechaj na Krzyżu zawiśnie.
Nienawiść wyje szałem, On jest tu, w pobliżu. Nie ujdzie zemsty
krwawej – ukrzyżuj Go, ukrzyżuj. Gdzie są ci, co ich karmił
chleb z Jego Rąk jak manną, gdzie są ci, co Mu nieśli radosnych
palm Hosanna? Gdzie chromi, którzy chodzą, gdzie ślepi, którzy
widzą? Dziś wszyscy znikli w tłumie, dziś Mistrza już się
wstydzą. Cisną się aż na schody wezbrane złością tłumy. A On
jest cichy, bezbronny, bez śladu gniewu, dumny. „ Mój Ojcze
przebaczenia, bo nie wie lud, co czyni – ludu mój ludu – cóżem
ci zawinił…”. I stoi w ran purpurze najświętszy z ludzkich synów
z trzcinowym berłem u dłoni, w koronie z Krwi rubinów. A słońce
razi oczy w bolesnym cierniu powiek. Ciernie ściskają
Głowę, Krew płynie – oto Człowiek!
Jezu, ubiczowany szałem i złością świata,
Jezu, na śmierć skazany niewinnie przez Piłata,
Jezu, do Ciebie naród polski z bólem wyciąga dłonie,
Jezu, błagamy Cię przez te ciernie, co ranią twoje skronie,
Jezu, błagają Cię o litość ci nowi polscy Święci,
Jezu, błagamy Cię przez Dachau, Ravensbruk i Oświęcim,
Jezu, błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje serce czyste
Bądź z nami Jezu Chryste, bądź z nami Jezu Chryste,
Któryś za nas cierpiał Rany – Jezu Chryste zmiłuj się nad nami
(3x)
I Ty któraś współ cierpiała Maryjo, Matko Bolesna przyczyń się nami.
II Stacja:
(Podjęcie Krzyża)
I przyjął Jezus Krzyż na swoje Ramiona. Dalekie
słowo stało się olbrzymie, straszne, bliskie. A w świątyni na
dwoje rozdarła się zasłona i słońce po niebie krwawym rozdarło
się ogniskiem. Wiatr suchy przez pustynię tchem żaru się
przedziera i pyta chwil trwożnych i pyta gwiazd przelękłych,
kogo na śmierć prowadzą – Proroka, Bohatera? Lecz gwiazdy na
twarz padły a chwile w prochu kryły. Tylko droga ku Golgocie
stanęła nieustępliwa, piaszczysta, sucha, w gałąź skrzepła i
kamieniami twarda. Tylko się ponad miastem skłębiła przestrzeń
siwa a w chmury grzmot uderzył jak tępy cios oskarda. A Jezus
Krzyż swój przyjął - w ramiona stęsknione. Czekałem na Ciebie,
witam Cię w radości. To nic, że Krwi struga płynie przez Ręce
zranione. Niech ludzie ujrzą przez nie głębię Mej Miłości. To
nic, że ciężar Krzyża do kości ramię tłoczy, że ból rozdziera
Ciało, szarpie je do omdlenia, że Krew spod cierni tryska i mgłą
zalewa oczy. Bo wy pójdźcie za Mną, Krzyż mój powiedzie Was do
Zbawienia.
O cudzie Miłości Jezu Krzyż biorący, woli Ojca poddany, w cierpieniu
radosny. My idziemy za Tobą przez ten piach gorący gdzie nie
dały Ci cienia ni wierzby, ni sosny. Idziemy za Tobą niosąc nasz
krzyż krwawy i błagamy, ucz nas Ty o Mistrzu Boski jak kochać
cierpienie nie dla glorii, sławy. Jak kochać codzienne nasze,
krzyże, troski? Błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce czyste
bądź z nami Jezu Chryste, przemień nas Jezu Chryste. Któryś za
nas cierpiał Rany – Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!
III Stacja:
(I upadek)
Słońce straciło litość, przyroda się pali, w
ogniu spłonął widnokrąg niby dym na wietrze. Padło pchnięte
upałem sine miasto w dali. Żarzy się głaz i ziemia, żarzy się
powietrze. Oddycha prędkim żarem niebo w dół zawieszone, zwiędły
najtrwalsze trawy w spopielałej łące A tu Krzyż tłoczy ciało
straszliwie zranione. Krew, ból i żar się zrosły w majaki
płonące. A zawzięła się droga piaszczysta, droga długa, mozolna
i kręta, że nie ulży nic Jego Męce, nie użyczy oliwek cienia. Że
będzie szła bez wytchnienia i długa i zła i zawzięta. Aż padnie
na nią krwią zlany wśród śmiertelnego znużenia. Wtedy gorącym
piachem całować będzie Jego stopy i tulić Jego Ręce i chłonąć
krew czerwoną. A potem pójdzie wiernie aż na śmierć w Jego tropy
byle ją też pokochał jak duszę nawróconą. O cudzie miłosierdzia,
Jezu padający po dźwignij nas z upadku, podźwignij nas z
rozpaczy. Błagamy Cię przez ból Twój i przez ten piach gorący i
przez Tę Krew szkarłatnico ślady Twoje znaczy. O podnieś nas na
duchu, poderwij w błękity, umocnij nasze loty i w Słońce wznieś
nas Panie. Ucz nas, że choć upadniemy, lecz ślad Twój wiedzie
nas na szczyty. Że choć dziś śmierć i męka, lecz jutro
zmartwychwstanie. Błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce
czyste bądź z nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał ran Jezu
Chryste zmiłuj się nad nami.
IV Stacja:
(Matka)
Odwraca się żal za Tobą i sama Miłość patrzy, na tom Ci płaszcz ten
tkała w ścieg drobny, w ścieg najgładszy. O jak krwią przesiąkł
na Tobie ten płaszcz mą ręką tkany. Syneczku mój jedyny,
Syneczku mój kochany. Stoję boleści pełna, boleścią wskroś
przeszyta Ty żeś to Kwiatku wonny coś w Nazaret rozkwitał?
Spójrz na mnie jak w dzieciństwie tak słodko i błękitnie. Niech
jeszcze raz Twa czułość różą mi w sercu zakwitnie. Niech jeszcze
raz napełnię Tobą oczy. O jak ten Krzyż okrutnie ramiona Twoje
tłoczy, o jak te ciernie ranią Twe czoło bez litości. Syneczku
mój Jedyny, najsłodsza moja Miłości. O Matko, przez to straszne
z Syneczkiem spotkanie, kiedy pobladła z bólu wyciągasz w dal
ramiona pociesz tych, którzy patrzą na bliskich konanie, pociesz
tych, których dusza śmiertelnie zraniona. Przez Matkę Twą
błagamy i przez Jej serce czyste bądź z nami Jezu Chryste.
Któryś za nas cierpiał rany…
V Stacja:
(Szymon)
Zmuszono Go, by Krzyż niósł ów straszny dzień pamiętny. Musiał
porzucić pracę a dźwigać znak hańbiący. Poszedł, więc z buntem
wściekłym. Ponury, zły, niechętny. Z myślą by uciec prędko, bez
żalu nad Cierpiącym. I byłby poszedł darmo skwaszony i ponury, i
byłby nic nie wiedział, że szczęście swe napotkał, lecz oto raz
przypadkiem podnosi wzrok do góry i widzi Twarz Jezusa, Twarz
Boga jasną, słodką. Zadrżał ze szczęścia, z bólu, do głębi
wstrząśnięty. Zajrzały mu w głąb duszy te Oczy świetliste. O, to
nie jest zbrodniarz, to Prorok, to święty, który go na Gody
wiedzie wiekuiste. I nagle Krzyż przestał mu ramiona tłoczyć,
znikło słońce i upał, i wstyd i zmęczenie. Byle raz jeszcze
spojrzeć w te Oczy i ujrzeć w nich swą Miłość, swe Światło,
Zbawienie. Biedne serce ludzkie tuli się do Krzyża i dźwiga
miłośnie ów ciężar niezmierny. Bo On ich dwu łączy, bo On ich
dwu zbliża. A za nim on pójdzie wszędzie, jak pies wierny. O
biedny Szymonie, człowieku, człowieku... Przez Krzyż do Jezusa
tak nagle zbliżony. Przeszło od tej chwili tyle lat i wieków
tylko człowiek pozostał ten sam, niezmieniony. Błagamy Cię przez
Krew Twą i przez Twe Serce czyste, przemień nas Jezu Chryste.
Któryś za nas cierpiał rany …
VI Stacja:
(Weronika)
Stała przy drodze z chustą w ręce i sama blada jak chusta.
Przycisnęła w piersi drżące serce. Do krzyku otworzyła usta. Ty
żeś to Panie, Ty żeś w tej strasznej poniewierce? O, strasznych
ran nie zliczę o, kropel krwi nie zliczę. Twojeż to Panie cudne
przez ból zmienione oblicze. O, nic już niema dla mnie na
świecie oprócz Ciebie. Ty jesteś dla mnie wszystkim na ziemi i
na niebie. Za nic żołdacy i tłuszcza i za nic razy, krzyki. Nic
w pędzie nie powstrzyma spłakanej Weroniki. Miłość bólem
rozpędzona wszystko złamie i pokona. Biegnie do stóp swego Pana,
pada przed nim na kolana.. I stało się, wokoło pusto a ona mu
swą chustą Twarz ociera, Krew zbiera w płótna biały zwój. Ludzie
wnet ich rozdzielili, żołdacy ją w tłumie zbili. Ale ona
zapłakana, Krwią wyryte ryzy Pana – wzięła w zawój swój. A
Aniołowie przez niebo lecący, uradowali się hen w górze, bo
serce jej stało się Bogu pachnące jak serce rozkwitłej róży.
Przez chustę Weroniki i przez jej serce czyste bądź z nami Jezu
Chryste, bądź z nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany…
VII Stacja:
(II upadek)
Śmiertelnie znużone stopy plączą się bezładnie, w szkarłatnej mgle
świadomość i rzeczywistość znika. Jezus bez sił, omdlały – już
sobą nie w ładnie. Opuszcza Krzyż, w znużeni chyli się w dół,
potyka. Dokoła wyje szałem żołdaków złych gromada. Usta są pełne
przekleństw i pełne złości gardła. A Jezus iść nie może, na
kamień ciężko pada. Lecz litość w sercach ludzi na zawsze dziś
zamarła. Sypią się straszne razy, padają słowa twarde a Jezus
padł na drogę jak na śmiertelne łoże. Choć szarpią go sznurami,
rzucają w twarz pogardą Skazaniec Krwią zalany podźwignąć się
nie może. Jezu padający zechciej nam być przykładem a Twoja moc
w upadku niech siłę nam być raczy. Jezu powstający – podźwignij
nas z rozpaczy. Błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce czyste
bądź z nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany…
VIII Stacja:
(Niewiasty Jerozolimskie)
Szedł Jezus Krzyż swój niosąc i był już za miastem i zabiegły mu
drogę spłakane niewiasty. Jest miłość, która serce zachwytem
bólu orze, jest rozpacz, co tnie duszę stalowym nożem. Ujrzały,
więc niewiasty Jezusa we Krwi, w Męce i jękiem łez ku Niemu jęły
wyciągać ręce. I ciśnie się ku Niemu spłakanych Niewiast rzesza
a On niepomny Siebie żegna je i pociesza. O Panie coś pocieszał
jerozolimskie córy i błogosławił w śpiące w ramionach matek
dziatki ulituj się nad nami, racz spojrzeć na nas z góry. Przez
wszystką dobroć Twoją – przyjdź pociesz polskie matki. Przez
matek łzy błagamy, przez matek łzy rzęsiste bądź z nami Jezu
Chryste, bądź z nami Jezu Chryste. Któryś za nas cierpiał rany……
IX
Stacja:
(III upadek)
Miłości cudowna i nieubłagana jak bezwładność silna i jak
przeznaczenie. Miłości, co rzucasz znów w proch mego Pana, co
siłą Go tłoczysz w płonące kamienie, czemu Jego własnym,
okrutnym wyrokiem karzesz Mu paść na drogę krwawą po raz trzeci.
Ciemnością Go poisz pod niebem wysokim. Miłość, co straszny
kształt Krzyża oblekła. Miłość, co w radości na krwawą śmierć
czeka. Miłość, jak Bóg mocna, Jezusa urzekła i pchnęła Go w mękę
miłość do człowieka. Ona aż trzy razy upaść Mu kazała i
kamieniem legła w poprzek drogi zdradnie. Bo ona dobrze nędzę
znała. Wiedziała, że człowiek nieraz w grzech upadnie a wtedy
pomocy i siły mu trzeba by nie mdlał z rozpaczy omdlały i blady.
By ufnie źrenice podniósł do nieba. Tą siłą nam będzie Jezusa
upadek. Błagajmy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce czyste bądź z
nami Jezu Chryste, bądź nami Jezu Chryste. Któryś za nas
cierpiał rany……
X
Stacja:
(Odarcie z szat)
W piersi pustka bezładna – duszno, tchu nie staje. I słońce stanęło
jak zastygłe w złocie. Motłoch rozlał się tłumem poprzez dróg
rozstaje. Jezus doszedł do celu, stanął na Golgocie. Aniołowie
klękli aż martwi ze zgrozy, zakryły się kirem cztery świata
strony. Płaszcz z Jezusa zdarto, zerwano powrozy. Pan Nieba i
ziemi stanął obnażony! Jezu Twoja Miłość dreszczem nas przenika,
Ziemia już nas nie męczy, ciąży nam jak ołów doczesność. I ciało
i oziębłość znika. Chcemy lecieć w Niebo na skrzydłach aniołów.
Tyś dla nas się wyrzekł z wszystkiego na świecie. Miłość Ci
kazała nawet szaty zerwać. Niech ta Miłość ogień w sercach
naszych nieci, my też od ziemi chcemy się oderwać. Porwani
miłości Jezusowej siłą odrzućmy precz szaty – doczesne odzienie
i rozwiążmy bytu zagadkę zawiłą, przez pryzmat wieczności
spójrzmy na cierpienie. Błagamy Cię przez Krew Twą i Twoje Serce
czyste bądź z nami Jezu Chryste! Któryś za nas cierpiał rany……
XI
Stacja:
(Ukrzyżowanie)
Huk młotów, krwi strumienie, znów stukot bez przerwy gwoździe drążą
ciało, miażdżą mięśnie, kości. Ból rozdziera żyły, rwie ścięgna,
tnie nerwy. Jezu Krzyżowany, gdzież kres Twej Miłości? Czyż nie
mogłeś taniej kupić Odkupienia? Jedną Łzą, Krwi kroplą zbawić
całą ziemię. Chciałeś nas odkupić morzem krwi i cierpienia. Bo
im większa Miłość tym większe jej brzemię. Chciałeś nam się
rozdać tak hojnie, królewsko byśmy zrozumieli, jaka cena Nieba.
Szczęścia się nie kupi jedną, łatwą łezką a za zmartwychwstanie
Krwią zapłacić trzeba. Błagamy Cię przez Krew Twoją i Twoje
Serce czyste bądź z nami Jezu Chryste! Któryś za nas cierpiał
rany…
XII Stacja:
(Śmierć na Krzyżu)
Na cichły wichry, nieba się rozdarły, Krzyż
rozpiął nad ziemią potężne ramiona. Niebo, ziemia, lądy ze
zgrozy zamarły. Oto na Krzyżu Jezus Chrystus Bóg i
Nieśmiertelność kona! Dopełnia się ofiara modrej, betlejemskiej
nocy, gdy Bóg stał się Człowiekiem, a Ciałem – Słowo Boże.
Wszystko się wykonało, co było w Bożej Mocy. Bóg ludziom oddał
Siebie, cóż więcej dać nam może? Jezus jest samotny, bolesny,
rozpięty na Krzyżu a przecież dokoła pełno świadków tej
straszliwej sceny. Matka z uczniem najmilszym stanęli w pobliżu,
u stóp lśnią złote blaski włosów Magdaleny, serca ich
nieprzytomne z bólu i rozpaczy, serca, co ukochany Mistrza
najgoręcej. Czemu Magdaleno tak po ludzku płaczesz? Wasz żal,
łzy i bezradność to dziś ból więcej. O, jakże człowiek bywa
straszliwie samotny, daleki wśród bliskich, bezradny wśród
drugich. Sam musi przejść granicę – śmierć próg bezpowrotny. W
tej godzinie konania przeraźliwie długiej idzie śmierć –
wyzwolenie i zbawienie człowieka. Wiedziałem, że tu przyjdziesz,
jak mgła nieodgadła, czekałem na ciebie, cały świat czekał a
śmierć pod stopy Stwórcy z pokorą upadła O ileż światła niesiesz
w swojej głębi ciemnej. Nieś duszę Moją w otchłań jak Matka
stęskniona a światem dreszcz wstrząsnął, grzmot, wulkan
podziemny. Oto na Krzyżu Jezus Chrystus – Bóg i Nieśmiertelność
– skonał.
Jezus zejdź do więzień i na pola bitwy tam tłum dusz Cię czeka z
tęsknotą, olbrzymi. Jezu, całym żarem i siłą modlitwy błagamy
dziś Ciebie za konającymi. Błagamy Cię przez Krew Twoją i Twoje
Serce czyste bądź z nami Jezu Chryste! Któryś za nas cierpiał
rany…..
XIII Stacja:
(Zdjęcie z Krzyża)
Wiatr w przelocie skonał chyżym, przeniknęła ziemię zgroza. Krzyż na
skale a pod Krzyżem stała Mater Dolorosa. Magdalena w łzach
tonie, w rozplotłych warkoczach w prochu ziemi leży. Matka stoi,
patrzy, bez jednej już łzy w oczach. Nie płacze już i nie
szlocha – tylko trwa i wierzy! Ona duszą wybraną nad innych
wyrosła, jest Matką Jezusa, lecz i Matką Świata. W boleści stoi
silna, odważna, wyniosła. Bo duch Jej w niepojęte wyżyny ulata.
W szeroko otwartych oczach łez rozpaczy nie ma. Pójdźcie,
patrzcie tak jak moja boleść. Wzrok Jej w gwiazdach odczytał –
Zbawienia poemat. Więc jak Syn odważnie pełni Ojca wolę. Tam
gdzie wiara kona serce buntem drży. Matko umęczona stań się
wiarą – Ty ! I przez śmierć Jezusa i przez Jego Duszę wędrującą
trzy dni wśród mroków otchłani wejrzyj na cierpiących w
czyśćcowej posusze, wybaw dusze z czyśćca, błagamy Cię Panie!
Wieczny odpoczynek i Światło wiekuiste daj im Jezu Chryste.
Któryś za nas cierpiał rany…..
XIV Stacja:
(Złożenie do Grobu)
Owinięto Go w całun, w długie białe płótno. Wydarto Go z objęć
Matki Boleściwej. Już nie ma Jezusa – są zwłoki nieżywe. Jest
smutno, bardzo smutno, ale jest pociecha, – choć dusza się
smuci. Miłość do Jezusa aż na śmierć urzekła, ta miłość
silniejsza od śmierci i piekła. Ta Miłość nam Go wróci.
Czekajcie, gdy jutrzenka wzleci mgłą poranną Dzień Niedzielny
różą od gwiazd się rozpali nadejdą do Grobu niewiasty z oddali i
cud Zmartwychwstania wyrośnie Hosanną. Jezus śmierć zwycięża, w
triumfie i chwale, aniołowie zwijają długie, białe płótno. I już
łez nie będzie, już nie będzie smutno. Na kwiatach Grobowca
zaperli się rosa wrzask po niebie tęcza rozleje świtanie. Jezus
Zmartwychwstały – wstępuje na Niebiosa. Alleluja, Alleluja,
Alleluja – wierzcie Jam jest Zmartwychwstanie! Przez Cud
Zmartwychwstania – w Światło Wiekuiste prowadź nas Jezu Chryste.
Któryś za nas cierpiał rany – Jezu Chryste zmiłuj się nad nami |